Czego dotyczyły negocjacje w minionym tygodniu?
Po zaciętych dyskusjach w poszczególnych komisjach, w trakcie których negocjatorzy zaprezentowali najważniejsze argumenty zgodne z interesem narodowym, przewodniczący komisji poddadzą je pod głosowanie przedstawicieli państw, którzy zjadą do Limy pod koniec tego tygodnia.
Jednym z najważniejszych elementów tegorocznych negocjacji jest kwestia przyszłych zobowiązań redukcyjnych (Intended Nationally Determined Contributions). Ten instrument jest motorem napędowym, bez którego nowe porozumienie w Paryżu będzie niemożliwe. W Warszawie w ramach COP19 zapadła decyzja, że do końca marca 2015 r. państwa muszą przedstawić swoje zobowiązania. Negocjacje dotyczą dokładnych zasad oraz przejrzystości w raportowaniu postępów redukcyjnych. W tym celu muszą określić jasne reguły i ramy, które zapewnią nieprzekroczenie granicy 2̊ C wzrostu średniej globalnej temperatury. Jeżeli nie uda się stworzyć instrumentu formalnej oceny, to trudniej będzie zachęcić państwa do zwiększenia swoich zobowiązań redukcyjnych. Na negocjacyjnym stole leżą różne propozycje, ale dwie główne dotyczą tego, czy nowy okres redukcyjny powinien wynosić 5 czy 10 lat. Unia Europejska nie ma jeszcze ustalonego w tej kwestii stanowiska, ale Komisja Europejska forsuje dłuższy termin.
W minionym tygodniu negocjowano zapisy dotyczące kosztów zniszczeń i strat powodowanych przez zmiany klimatu (Loss and Damage). Głównie ze względów finansowych kraje chcą rozdzielenia zapisów o adaptacji od tych o kosztach zniszczeń i strat powodowanych przez zmiany klimatu. Szczególnie na tym przykładzie widać, jak bardzo liczy się język dyplomacji. Nawet mały błąd może zobowiązać państwo do niechcianej akcji. Stąd też ciągnące się debaty między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się nad użyciem konkretnych słów lub nad ich znaczeniem.
W kontekście finansów negocjacjom podlega stworzenie mapy drogowej. Cel jest ambitny, bo państwa do 2020 r. chcą zebrać w tzw. zielonym funduszu klimatycznym (Green Climate Fund) 100 mld dol. Obecnie udało się uzbierać ponad 10 mld dol. Dyskusja dotyczy przede wszystkim wielkości i źródeł funduszy (tego w jakim stopniu powinny pochodzić ze środków społecznych). Jest to jeden z elementów szczególnie ważny dla krajów rozwijających się, które chcą mieć pewność, że kraje rozwinięte dotrzymają swoich finansowych zobowiązań.
Powiązany jest z tym aspekt oceny ex-ante, czyli zobowiązanie państwa do poddania rewizji swoich zobowiązań redukcyjnych. Dyskusji podlega to, czy taka ocena w ogóle powinna być przeprowadzana, co powinna zawierać oraz czy niekorzystna ocena zmuszałaby państwa do zmiany swojego pierwotnego zobowiązania.
Ważnym punktem negocjacji jest również kwestia zwiększenia przez kraje rozwinięte swoich planów redukcji gazów cieplarnianych do 2020 roku. Potrzeba nowego uzgodnienia w tej kwestii wynika z faktu, że porozumienie, które zostanie podpisane w Paryżu w 2015 r., wejdzie w życie dopiero w 2020 r. Głównym celem tej mapy drogowej jest to, aby państwa w dalszym ciągu konsekwentnie ograniczały emisje CO2.
Mimo że temperatura w Limie jest wysoka (27̊C) to delegacje przewidują, że dopiero pod koniec tygodnia zrobi się naprawdę „gorąco”. Przedstawiciele państw są świadomi, że to ostatni moment na przeforsowanie swoich narodowych racji, dlatego będą walczyć o każdy zapis. Osiągnięcie konsensusu pomiędzy 194 państwami jest nie lada wyzwaniem, jednak na szali leży przyszłość nasza i naszej planety.
Paulina Szabat, Lima