Koalicja Klimatyczna od początku domagała się włączenia elementów prosumenckich do nowelizacji prawa energetycznego. Chodziło o umożliwienie osobom prywatnym sprzedaży do sieci energii wyprodukowanej w mikroinstalacji o mocy do 40 kW.
Obecnie, aby to zrobić trzeba prowadzić działalność gospodarczą, posiadać koncesję i zgodę na podłączenie do sieci od operatora. Paradoksalnie, te same przepisy dotyczą w równym stopniu wielkich elektrowni i przeciętnego Kowalskiego.
Przygotowane propozycje zmiany zapisów w Prawie energetycznym zostały jednak odrzucone przez Podkomisję, a następnie Komisję Gospodarki, z powodu negatywnej opinii rządu. Podczas debaty plenarnej podobne propozycje zmian zgłosił klub poselski Ruchu Palikota. Te uwagi zostały odrzucone przez większość sejmową.
Analogiczne zapisy znajdują się w przygotowanym przez rząd projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii, będącej częścią tzw. dużego trójpaku energetycznego. Jednak na ich wdrożenie prosumenci będą musieli czekać co najmniej kolejne miesiące (jeśli nie lata), aż zostanie zatwierdzona właściwa ustawa o OZE.
- W ciągu 1,5 roku od wejścia w życie brytyjskiego systemu wsparcia dla prosumentów na wyspach zainstalowano prawie 800 MW mocy w samej fotowoltaice. To tylko 100 MW mniej niż planowana moc nowego bloku w Opolu, który to rząd nazwał „strategicznym” dla polskiej energetyki – mówi Ilona Jędrasik, rzecznik ds. politycznych Koalicji Klimatycznej. – 1,5 roku to dokładnie tyle, ile nasi prosumenci już czekają na właściwe zapisy prawne. Jak widać, w tym czasie Polscy mogliby już sami wytwarzać tyle energii co duża elektrownia. Dzisiaj została zaprzepaszczona szansa, żeby choć trochę przyspieszyć rozwój energetyki obywatelskiej w Polsce.