Jak to zwykle bywa przy dokumentach dotyczących energetyki to, co jest na wyciągnięcie ręki, czyli poprawa efektywności energetycznej, jest traktowane po macoszemu. Zgodnie z zasada zawartą w Europejskim Zielonym Ładzie poprawa efektywności energetycznej powinna być punktem wyjścia – energy efficiency first. Dopiero mając orientację jakie są istotne szanse do oszczędzania energii i jej poszanowania w perspektywie 20 lat można zastanawiać się nad koniecznością (lub jej braku) budowania mocy energetycznych. Szacunkowo, z braku pogłębionych analiz, można określić, że istnieje techniczna możliwość ok. 50% poprawy efektywności energetycznej – w istniejących budynkach, nowobudowanych, kształtowaniu energooszczędnych struktur przestrzennych, w przemyśle, zwłaszcza w MŚP, transporcie, rolnictwie itp. Szeroki program poprawy efektywności energetycznej może stanowić motor napędowy gospodarki i tworzenia zielonych miejsc pracy lokalnie.
PEP2040 jak widać z omówienia powiela tradycyjny, dwudziestowieczny model energetyki bazujący na państwowych korporacjach zarządzających dużymi źródłami produkcji energii elektrycznej, czyli zastępowanie bloków węglowych blokami jądrowymi, wspomaganym dużą morską energetyką wiatrową. Energetyka odnawialna rozproszona ma być jedynie uzupełniniem. Całość OZE ma stanowić w roku 2030 jedynie 23% w końcowym zużyciu energii brutto. Nawet nie wypełniamy zalecenia UE, czyli 25%, które i tak nie jest wysokie. Nie dostrzega się, że dzisiejsze decyzje kładą podwaliny pod energetykę II połowy XXI w., która będzie kompletnie inna niż dotychczas preferowania w Polsce. Według Bloomberg’a tanie, odnawialne źródła energii, elastyczny popyt na energię i zintegrowane z tym systemy jej magazynowania będą zmieniać europejski system energetyczny. Przestanie on opierać się na paliwach kopalnych i nuklearnych, a zacznie jedynie polegać na zmiennej energii odnawialnej, tzn. elektroenergetyce bezemisyjnej. Kluczowym jest brak zrozumienia dla potrzeby głębokiej zmiany, która następuje na świecie w modelu bezpieczeństwa energetycznego.Niezbędnym jest zatem zbudowanie nowego modelu energetyki, bazującego na rozproszonym rynku energii z energetyką odnawialną i magazynami energii, który będzie budować bezpieczeństwo energetyczne kraju jako składową lokalnych bezpieczeństw (lokalne hybrydowe systemy energetyczne). Takie rozwiązanie prowadzi popyt na energię w obszarze generacji w kierunku energetyki rozproszonej, prosumenckiej i obywatelskiej, budowanej w oparciu o rozproszony kapitał – małych i średnich inwestorów. Według Instytutu Energetyki Odnawialnej moc zainstalowana w fotowoltaice w ciągu 10 lat przy poparciu przez rząd tej formy pozyskiwania energii odnawialnej mogłaby wzrosnąć czterokrotnie osiągając blisko 13 GW w 2030 roku.
Rząd kolejny raz, jak wynika z omówienia, ucieka od przyjęcia daty odejścia od paliw kopalnych a zwłaszcza węgla. Stwierdzenie „Redukcja wykorzystania węgla w gospodarce będzie następować w sposób zapewniający sprawiedliwą transformację.” Nic nie mówi. Bez określenia daty odejścia od węgla zawiesza w próżni całą aktywność związaną z planami sprawiedliwej transformacji regionów górniczych. Po raz kolejny rząd znalazł się w pułapce górniczych związków zawodowych (nie górników), które wysuwają coraz bardzie absurdalne żądania jak przywrócenia prac na węglowym blokiem w Elektrowni Ostrołęka. Również stwierdzenie „Rozbudowie ulegnie infrastruktura gazu ziemnego, ropy naftowej i paliw ciekłych, a także zapewniona zostanie dywersyfikacja kierunków dostaw” w kontekście osiągnięcia neutralności klimatycznej może prowadzić do podobnej sytuacji jaką mamy dzisiaj z węglem. Trwanie przy tych paliwach przez lata, zamiast rozpoczęcia łagodnego procesu odchodzenia może prowadzić za kilkanaście lat do sytuacji konfliktowej. Warto także zauważyć, że, istnieją opracowania wykazujące, że Polska w roku 2050 może osiągnąć 100% energii z OZE i zerową emisję gazów cieplarnianych w energetyce w połączeniu z daleko idąca poprawą efektywności energetycznej. Rząd powinien określić co najmniej datę odejścia od węgla (np. 2030) i budować strategię wg analizy backcasting, budując ścieżkę dojścia od wyznaczonej daty odejścia do dzisiaj.
Niestety w PEP2040 nadal istnieje wiara, że energetyka jądrowa przyczyni się do przeciwdziałania zmianie klimatu i dążenie do neutralności klimatycznej. Niestety nie ma to żadnego uzasadnienia w rzeczywistości i realnych możliwościach. Przyjęty program zakładający wybudowanie reaktorów jądrowych o mocy w sumie 6-9 GW w ciągu ok. 20 lat jest całkowicie nierealny. W naszych warunkach i zakładając umiarkowane koszty uczenia się, czas na wybudowanie pierwszego bloku 1-1,5 GW to minimum 15-20 lat. A co z resztą? Obecnie w krajowym systemie energetycznym zainstalowanych jest ok. 35 GW mocy bazującej na paliwach kopalnych (6-9 GW je zastąpi???), a rząd przewiduje, że udział OZE w miksie energetycznym w roku 2030 wyniesie jedynie 23%, a poprawa efektywności energetycznej osiągnie tylko niski poziom 23%. Czyli nie ma szans na uzyskania neutralności klimatycznej w roku 2050, a także znacznego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w roku 2030 (cel UE to 55% w stosunku do roku 1990, a PEP2040 przewiduje dla Polski redukcję jedynie o 30%) przy pomocy energetyki jądrowej, nie mówiąc o jej kosztach. Pierwszy blok jądrowy według rządu ma kosztować od 20-30 mld zł, a całość programu szacowana jest na 120 mld zł. Eksperci przewidują, że koszt będzie co najmniej dwa razy większy. Zaangażowanie się w program energetyki jądrowej oznacza organicznie środków na rozwój OZE i poprawy efektywności energetycznej. Warto zauważyć, że analiza ujednoliconego kosztu energii (LCOE) pokazuje, że w latach 2009-2019 koszty energii słonecznej w skali użytkowej spadły o 89%, a koszty energii wiatrowej o 70%, podczas gdy nowe koszty energii jądrowej wzrosły o 26%. Następuje także spadek kosztów magazynowania energii. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej średni koszt magazynowania energii na skalę użytkową w Stanach Zjednoczonych gwałtownie spadł z 2152 USD/kWh w 2015 r. do 625 USD/kWh w 2018 r., czyli o ponad 70% w ciągu czterech lat. Do tego dochodzi możliwość wykorzystania zielonego wodoru w technologiach przechowywania i zapewnienia elastyczności systemu. Trzeba też podkreślić, że budowa elektrowni atomowej generacji III+ już dzisiaj jest rozwiązaniem przestarzałym, a co dopiero za 15-20 lat, kiedy będziemy żyć w zupełnie innej rzeczywistości gospodarczej i technologicznej. Zakładając, że elektrownia będzie działać 60 lat, to do końca XXI w. zabetonujemy sobie możliwość stosowania innowacyjnych rozwiązań w energetyce, choć postęp w energetyce odnawialnej i poprawie efektywności energetycznej jest i będzie bardzo znaczący.
Smutne, że prace nad jednym z najważniejszych dokumentów dla rozwoju kraju toczą się bez szerokiego udziału społecznego i rzetelnej oceny skutków środowiskowych (nie ma informacji czy do PEP2040 wykonano wymaganą prawem strategiczną oceny oddziaływania na środowisko).
Jednocześnie należy zwrócić uwagę, że społeczeństwo polskie oczekuje od państwa transformacji energetycznej, w coraz większym stopniu dostrzegając zagrożenia wynikające z złej jakości powietrza, rosnących kosztów energii, a także zmianie klimatu. Preferowany kierunek rozwoju w Polsce to nie węgiel czy energetyka jądrowa, a odnawialne źródła energii i efektywność energetyczna. W badaniu firmy 4P Research Mix ze stycznia 2018 roku na reprezentatywnej próbie 1000 osób aż 95,4% badanych (odpowiedzi „tak” i „raczej tak”) opowiedziało się za rozwojem OZE i 95,3 % za efektywnością energetyczną, a tylko 35,2% za energetyką węglową czy 30,1% za atomową.
dr Andrzej Kassenberg
Instytut na rzecz Ekorozwoju
Ekspert Koalicji Klimatycznej
Komentarz został opublikowany na portalu chronmyklimat.pl